Powrót do domu

Moja praca skończyła się jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ale Mariusz 4 stycznia miał pojawić się świeży i wypoczęty przed swoim komputerem, więc jeszcze 1 stycznia zaczęliśmy powoli wracać do domu.

[vanwlesiedeszczowym(/img/2016/03/vanwlesiedeszczowym.jpg “Van w lesie deszczowym”)

Zakochani w lesie deszczowym pojechaliśmy nacieszyć się nim w Parku Narodowym Great Otway, który przywitał nas bardzo mgliście i chłodno, ale pięknie zarazem. Niedouczeni jeśli chodzi o przyrodę, żeliśmy w przekonaniu, że lasy deszczowe i pogoda typu “Londyn” nie idą razem w parze, ale Wiktoria pokazała nam, jak bardzo się mylimy. Wysokie drzewa, praprocie, liany, śpiew ptaków, wodospady, chłód i mgła - jednym słowem: wspaniale! Muszę przyznać, że jestem ogromną fanką mgły, uważam ją za jedną z piękniejszych rzeczy na świecie, a jeśli delikatnie spowija coś tak pięknego jak las deszczowy, to pojawia się u mnie bezgraniczny zachwyt. I właśnie w takim stanie upojenia pięknem natury zwiedzaliśmy ten park.

mgła_las deszczowy

Niestety okazało się, że nie wykorzystaliśmy naszego pobytu tam w pełni, gdyż park ten ma do zaoferowania znacznie więcej cudów - jeszcze więcej wodospadów, plaże, piękne jeziora.  I jeśli kiedyś jeszcze będziemy mogli wybrać się w tamte okolice, z pewnością to zrobimy.

Kolejny park do zobaczenia na Great Ocean Road, czyli podobno najdłuższym na świecie pomniku wojennym, który jednocześnie jest jedną z największych atrakcji turystycznych Australii, jest Park Narodowy Port Cempbell z 12 Apostołami, czyli pięknymi klifami.  Musimy przyznać, że jest tam pięknie, chociaż ze względu na sławę miejsca zbyt tłoczno i w sumie - nie tak spektakularnie - widzieliśmy już bardziej dramatyczne klify.

12apostołów

Kto jednak się tam wybierze, koniecznie powinien odwiedzić też okoliczne atrakcje, które nam spodobały się dużo bardziej niż wspomnianych 12 Apostołów, których widzicie tutaj po lewej stronie. Swoją drogą Apostołów nie ma już 12, bo kilku zmył już ocean, a z resztą od samego początku było ich tylko 9. Poza tym sama nazwa nijak się miała do tych formacji, a została stworzona, z sukcesem, by przyciągnąć turystów, którzy nie kwapili się tak tłumnie do oglądania “prosiąt”, bo tak wcześniej się nazywały te kolumny. Nazwa jednak czyni cuda i dzisiaj filary te są ważną podporą turystycznego biznesu.

DCIM102MEDIA

Zanim wróciliśmy do Adelajdy, zdążyliśmy jeszcze zobaczyć kolejne miejsce z listy światowego dziedzictwa UNESCO, a mianowicie zespół skamielin ssaków australijskich w jaskinach Naracoorte. Kości megafauny, która wyginęła około 60 tys. lat temu sprawiły, że miejsce zostało objęte specjalną ochroną. W całym parku tak naprawdę znajduje się kompleks jaskiń, w którym odkyto 21 stanowisk paleontologicznych, a największe z nich znajduje się w jaskini Victoria, która przez 300 tys. lat (!) była pułapką, z której zwierzęta nie mogły się wydostać i w ten sposób, warstwa po warstwie, nagromadziły się w niej szkielety przeróżnych nieszczęsnych zwierząt. Szacuje się, że do tej pory przebadano jedynie około 4% nagromadzonych szkieletów, a i tak należą one do 5 tys. różnych gatunków. Prace obecnie wstrzymano, gdyż zasadą jest, że miejsca z listy UNESCO powinny być zachowane dla przyszłych pokoleń, co w tym wypadku łączy się jednocześnie z nadzieją na okrycie lepszych metod badawczych.

Search
Support This Site

If my blog was helpful to you, then please consider visiting my Amazon Wishlist or donating via Paypal or Square Cash