NYE, czyli na Sylwestra w buszu

Nie wiedzieliśmy co robić na Sylwestra, dopóki znajoma nie podesłała informacji, że pod Melbourne będzie techno impreza w buszu. Brzmi świetnie, więc od razu zadecydowaliśmy, że tam właśnie powitamy 2016. I chociaż letni upał nie bardzo pozwalał nam, “północnopółkulowcom”, wierzyć, że to naprawdę koniec roku, pojechaliśmy choćby dlatego, że w końcu mieliśmy okazję ruszyć się na dość popularne tutaj “buszparty”.

nye3 Popularność tego rodzaju imprez nie dziwi, bo raz, że odludnych miejsc jest tutaj duża ilość, a dwa, że pieniądze potrzebne na zorganizowanie takiej imprezy nie przekraczają możliwości pracującej osoby, której zależy, nie mówiąc już o całej grupie.

Zanim dotarliśmy czekała nas dość długa trasa przez mało uczęszczane drogi i jeszcze musieliśmy pokonać ją po ciemku, bo za późno wyjechaliśmy z miasta. Przez chwilę, żałowoaliśmy a) że wyjechaliśmy tak późno b) że w ogóle tutaj jedziemy. Ten drugi żal został uruchomiony jak zobaczyliśmy inne samochody na tej wąskiej drodze nad przepaścią, którzy podobnie jak my, nie mogli trafić na miejsce, i zaczęliśmy podejrzewać, że lokalizacja została zmieniona. Koniec końców znaleźliśmy jednak tę imprezę i bardzo dobrze się na niej bawiliśmy.

brown snake

Udało nam się dodać do listy rzeczy pierwszy raz zrobionych w 2015 roku buszparty, a rano… Rano 1 stycznia, zobaczyliśmy, że jesteśmy po raz pierwszy w lesie deszczowym! Tak dobrego Nowego Roku się nie spodziewaliśmy! Poszliśmy jeszcze potańczyć, bo impreza  kilkudniowa, po drodze spotkaliśmy Pseudonaja textilis, czyli brown snake’a, i pierwszy raz udało nam się zrobić mu zdjęcie! A póżniej okazało się jeszcze, że w tym pięknym miejscu jest również rzeczka, więc jest się gdzie schłodzić. Było absolutnie cudownie.

Search
Support This Site

If my blog was helpful to you, then please consider visiting my Amazon Wishlist or donating via Paypal or Square Cash