W stronę czerwonego serca Australii

Z Pine Creek, pierwszego miasteczka położonego tuż pod Kakadu jest prawie 1300 kilometrów do Alice Springs. Sam początek tej drogi zaczyna się całkiem sympatycznie – jeszcze jest gdzie odpocząć i schłodzić się, jednak za Mataranką zaczyna się już trasa tysiąca kilometrów przez sawannę. Autostrada i tyle.

W Pine Creek zatrzymaliśmy się tylko na chwilę, by dowiedzieć się, że chyba doskwiera nam szaleństwo mango. Brzmi wspaniale, ale oznacza, że człowiek ma dość wszystkiego przez pogodę, którą opisują dwa słowa: upał i wilgoć. Pogoda taka panuje w czasie zbirów mango, czyli na przełomie pory suchej i deszczowej, gdy jeszcze nie pada i wilgoć dopiero kumuluje się w powietrzu. Pogoda była tak uciążliwa, że nie mieliśmy siły obejrzeć do końca kolekcji dawnych maszyn górniczych.

Pojechaliśmy dalej do Katherine, by odnowić zapasy i nieco schłodzić się w gorących źródłach. Nie inaczej, woda o temperaturze 34 stopni wspaniale służy tu do ochłody. Zastanawialiśmy się przez chwilę, czy nie wejść do głębszej części poza miejscami oznaczonymi do pływania i wtedy wychylił się starszy pan o wyglądzie druida krzycząc do nas, że woda jest wyśmienita i żebyśmy wchodzili. Okazało się, że ów Pan ma na imię Dawid i od ponad trzydziestu lat wędruje sobie pieszo po Australii (właściwie tylko jej północnej części), więc udzielił nam kilku porad jak przetrwać. Dowiedzieliśmy się jak robić herbatę z zielonych mrówek, jak jeść liście jednej z lokalnych palm i jeszcze kilku ciekawych rzeczy.

Następnego dnia pojechaliśmy do Mataranki, gdzie również można pokąpać się w wodzie z ciepłych źródeł. Woda przyjemna, dno piękne, nad nami zielone palmy – mały kawałek raju. Niedaleko obok jest kolejne miejsce, gdzie można się schłodzić, a zarazem ostatnie przed pustynią, więc postanowiliśmy nacieszyć się wodą, póki jeszcze jest.

DCIM101MEDIA

Po drodze znów spotkaliśmy Dawida z jego tobołkami, który też zmierzał do kąpieliska, więc podjechaliśmy wspólnie. Drugie miejsce okazało się nie mieć tak wiele uroku, za bardzo wybetonowane i przygotowane pod ludzi, a wokół mocny zapach nietoperzowych odchodów i widok co chwilę spadającej do wody kupy. Przyrodniczo bardzo ciekawe miejsce, bo średnio na każdej palmie odpoczywało około 70–80 nietoperzy.

Po lunchu rozpoczęliśmy długą podróż autostradą. Zabraliśmy ze sobą Dawida, bo przechadzka pustynią to nie taka znowu przyjemność, a wspólna podróż szybciej płynie. Nasze drogi rozeszły się na wysokości Three Ways – Dawid poszedł do Brisbane, a my pojechaliśmy do Alice Springs.

DCIM101MEDIA

Po drodze odwiedziliśmy Pebbles, czyli małe skały, które prawdę powiedziawszy nie stanowią żadnego pocieszenia na tej długiej, monotonnej drodze. Dużo lepiej wypadły już Karlu Karlu, czyli skały, którym erozja nadała kształt ogromnych kul.

Search
Support This Site

If my blog was helpful to you, then please consider visiting my Amazon Wishlist or donating via Paypal or Square Cash