Zbieramy się...?

No i zbliża się nasz trzeci tydzień w Australii.

Mieliśmy nadzieję, że do tego czasu uda nam się znaleźć pracę, ale jednak nie wyszło. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiemy. Probowaliśmy wszędzie, gdzie wydawało nam się, że mogą nas zechcieć/potrzebować. Do Mariusza nawet dzwonili z agencji zajmujących się pracami dla IT, ale to były takie bardzo wstępne rozmowy, po ktorych mogł liczyć co najwyżej, że jego CV zostanie przekazane dalej. Agencji z Sydney z kolei nie podobało się, że ma wizę tylko na 18 miesięcy, więc nie opłaca im się inwestować w takiego pracownika. U mnie sprawa wygląda inaczej, poki co mogę liczyć tylko na “głupie roboty”, więc szukałam pracy w sklepach, np. wykładania towarow, sprzątania czy też po knajpach/restauracjach i firmach sprzątających. Co ciekawe, bogatych ludzi, ktorzy nie chcą tracić życia na domowe zajęcia jest tak wielu, że biznes kwitnie, ale podstawą jest tutaj samochod - przede wszystkim dlatego, że klienci mieszkają w takich odległościach od siebie, iż trzeba by było spędzić więcej czasu i energii na dojechanie transportem publicznym niż na samą pracę, nie mowiąc już o dowożeniu środkow czystości i całego bajzlu. Do opieki nad dziećmi jest tu z kolei potrzebne specjalne zaświadczenie od policji, że nie zrobiło się nigdy niczego co mogłoby uderzać w dobro dzieci. Co ciekawe, nie można tego zrobić tak po prostu, gdy planuje się podjąć pracę z dziećmi - potrzebny jest pracodawca, lub organizacja przyjmująca wolontariusza, ktora zaświadczy, że zamierza cię przyjąć. Zaświadczenie to jest obowiązujące przez trzy lata, ale tylko w Stanie, w ktorym zostało wydane, no i oczywiści kosztuje - choć jak na tutejsze zarobki stosunkowo niewiele, bo 80$ (przy minimalnej za godzinę 15$ netto). Bardzo tutaj pilnują papierkow, nawet sprzątacz w szkole potrzebuje mieć takie zaświadczenie, właściwie każdy, w kogo pracy jest możliwy jakiś kontakt z dziećmi. Całe szczęście w ofertach pracy z dziećmi zwykle zostawiają opcję dla osob, ktore nie posiadają jeszcze takiego zaświadczenia, że wystarczy “być chętnym do uzyskania” go. Niestety poza studiem jogi nigdzie mnie nie chcieli, a tam z kolei miałabym możliwość pracy przez 2 godz tygodniowo i to dwa razy po godzinie, a żeby dojechać tam potrzebna jest jedna godzina w jedną stronę… Także opcja niestety odpadła. Może gdybym miała jakąś pracę wieczorami, albo była pewna, że zostajemy w Perth co najmniej na rok, to jakoś opłaciłoby mi się tam zacząć pracę. No i jeszcze typowa praca dla backpackerek - kelnerka lub pomoc kuchenna. Tutaj niestety źle trafiliśmy, bo zbliża się zima, więc wszyscy mowią “sprobuj we wrześniu, teraz mamy spokojny czas, nie potrzebujemy nowych pracownikow”. No i tak wszystkie opcje się rozmyły. Co naprawdę mnie trochę zaskoczyło, bo jednak spodziewałam się, że w dwumilionowym mieście prostą robotę będzie dość łatwo znaleźć. Postanowiliśmy zatem, że nie ma sensu dłuższe siedzenie w Perth i jeśli uda nam się znaleźć dobry samochod, to ruszymy na Połnoc, gdzie wciąż jest ciepło, a że pora jest sucha, to wszystkie drogi będą przejezdne. No i udało nam się znaleźć świetnego campera, niestety dość drogo, bo 6 tysięcy $, ale to był jedyny taki samochod, ktory wyglądał dobrze, a właściciel posiadał jego pełną historię. Jak nic się nie zmieni, to we wtorek zostaniemy szczęśliwymi posiadaczami domu na kołkach! I kiedy już skierowaliśmy swoje myśli na planowanie trasy… to odezwała się kuzynka Mariusza z zapytaniem, czy nie chciałabym podjąć się pilnowania jej dzieci, kiedy jest w pracy. Wpadłoby kilka dolarow, ale z drugiej strony sucha pora roku nie trwa wiecznie i czas na zwiedzanie Połnocnej Australii mamy tylko do końca sierpnia…

A w międzyczasie - zwiedzamy. W Australii naprawdę chodzi o przyrodę, przyrodę, przyrodę…! Dzisiaj byliśmy nad jeziorkiem, ktore jest niedaleko od domu i to jest naprawdę niesamowite, że tutaj więcej jest rezerwatow, niż zwykłych polan czy lekko zadrzewionych terenow. Ma się poczucie, że to nie jest “przyroda w mieście”, a raczej: miasto w przyrodzie.

Na zakończenie daję czarnego łabędzia, ktory chociaż piękny, to wciąż wydaje mi się jakoś mniej zgrabny od naszych ;)

    Search
    Support This Site

    If my blog was helpful to you, then please consider visiting my Amazon Wishlist or donating via Paypal or Square Cash